Wersje językowe
Waluty
Promocje
Legowisko dla psa MORO*
Legowisko dla psa MORO*

167,00 zł

Cena regularna: 167,00 zł

Najniższa cena: 111,30 zł

135,77 zł

Cena regularna: 135,77 zł

Najniższa cena: 90,49 zł
Smycz miejska skóropodobna dla psa ELEGANCE*
Smycz miejska skóropodobna dla psa ELEGANCE*

42,00 zł

Cena regularna: 42,00 zł

Najniższa cena: 25,60 zł

34,15 zł

Cena regularna: 34,15 zł

Najniższa cena: 20,81 zł
Legowisko z wyjmowaną poduchą Golden*
Legowisko z wyjmowaną poduchą Golden*

144,00 zł

Cena regularna: 144,00 zł

Najniższa cena: 91,00 zł

117,07 zł

Cena regularna: 117,07 zł

Najniższa cena: 73,98 zł
Producenci
Zaloguj się
Nie pamiętasz hasła? Zarejestruj się
Jak kot może się przywiązać do ziemi, do właścicieli? 0

W człowieku jest magnetyczna moc, która sprawia, że zwierzę się do niego przywiązuje. Czasami ta nić zdaje się obustronna, czasami jednak jest inaczej. Mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. Pamiętam, że zostało to kiedyś wyjaśnione w humorystyczny sposób - pies nie widzi naszej twarzy, bo ma pysk na wysokości naszych nóg i może właśnie dlatego potrafi się z człowiekiem zaprzyjaźnić? Bo nie widzi z bliska, co się maluje na naszych twarzach? Kot również potrafi przywiązać się bezgranicznie. Więź z człowiekiem może urosnąć do takiego stopnia, że powoduje podążanie za właścicielem. Taką książkę napisano o owczarku szkockim Lessie. Sama z życia znam historie, w których kot pokonuje setki kilometrów, aby odszukać swojego właściciela.

Kot ma swój charakter i chodzi własnymi ścieżkami

Myślę, że nie zdziwiłoby to jednak nikogo, gdyby opowiedzieć o kocie, który przywiązał się do miejsca, nie do właścicieli. Kocur trafił do starszej pani w wieku już dorosłym. Przybłąkał się z ulicy, podszedł pod drzwi i czekał. Jego szara sierść pokryta pręgami była przybrudzona, a kości można było policzyć z daleka. Nie miauczał, nie patrzył w kierunku zamkniętego już o tej porze kurnika. Wyglądało, jakby podjął stanowczą decyzję i do spełnienia swego celu potrzebne mu było tylko otwarcie drzwi.

Starsza pani wyjrzała na ganek i, widząc przybysza, zrozumiała od razu sens jego oczekiwań. Napełniła małą miskę posiłkiem i uchyliła drzwi. W tej chwili ten niezwykły kot zsunął się ze schodków. Obserwował już staruszkę od dawna i wyczuwał, że nie zrobi mu krzywdy, ale lepiej być zapobiegliwym. Dopiero, gdy odstawiła kolację i wycofała się do domu, wtedy podszedł i zaczął jeść. Jego wcześniejsze życie nie było miłe, jak i on sam nie był miłym kotkiem. Matka odrzuciła go w młodości, uznając za intruza. Zaczął wcześnie polować na szczury i myszy w okolicy lotniska na Biedaszkowie. Nie kręciło się tu zbyt dużo ludzi, psy siedziały w ogrodach lub budach.

Teraz jednak nastąpiły bezmysie i bezptasie noce i dni, gdy nastała zima, bezśnieżna jeszcze, ale już bardzo wietrzna i mroźna. Kot wiedział, że w ogródku starszej pani nie ma psa, a to znaczy - jest możliwość, by przetrwać. Posilony, oczyszczał łapkami swoją głowę, zastanawiając się, czy są tu myszy na strychu. Starsza pani, Melania, obserwowała go z okien kuchni. Nie posiadała zbyt wiele, a już o to, co miała, musiała walczyć całe życie. Ale w tym kocie zobaczyła cząstkę siebie - dumę, niezależność, godność mimo ubóstwa.

Półdziki kot nie przepada za okazywaniem czułości

Dzikus. Ale niech zostanie - uznała. Przez wiele późniejszych lat, złączeni magiczną więzią zrozumienia trudów życia, starsza pani i kot żyli blisko siebie. Nie można było zaobserwować, aby zżyli się ze sobą w głębszy sposób. Odwiedzałam wtedy babcię niejednokrotnie i widziałam, że kocur zna swoje rewiry, wie, co mu wolno, a czego nie. Przede wszystkim więc dbał o to, aby na strychu nie było gryzoni. Kocur był duży, bardzo szybki i gdy tylko obca cywilizacja szczurów próbowała odbić strych, zamieniał się w istną furię. Dźwięki, które stamtąd dochodziły, gdy walczył ze szczurami, jeżyły mi, wówczas małej dziewczynce, włosy na całym ciele.

Dzikus wychodził ze strychu ze zdobyczą i gnał przez ganek na dwór. Nie chwalił się tym, co upolował. Nigdy też nie znajdowaliśmy resztek w ogrodzie, ani na dachu kurnika, który wybrał sobie za punkt obserwacyjny. Z tego miejsca rządził Biedaszkowem. Dzięki uzyskaniu odpowiedniej wagi i ostrym pazurom, psy schodziły mu z drogi. Babcia karmiła go i poiła, reagował na jej głos. Czasami otarł się o jej nogi, ale poza nią nie dał się dotknąć nikomu. Wiele razy godzinami czekałam, aż zejdzie z daszku, żeby spróbować go pogłaskać.

Był zwinniejszy ode mnie i uciekał od rąk, pieszczot i nawoływań. Przez ten czas, gdy Dzikus sprawował władzę na Biedaszkowie, nie zginęła ani jedna kura, do kurnika nie przedostał się ani jeden szkodnik.

Dziwiłam się, dlaczego kot nie chce być dotykany. Nie słyszałam, aby mruczał kiedykolwiek, prychanie i machanie ogonem zdarzało się natomiast często, zwłaszcza, gdy jakiekolwiek inne zwierzę niż kura znalazło się blisko. W pewnej chwili nadszedł moment, w którym babcia musiała się przeprowadzić i Dzikusa zabrała ze sobą, do pokojów, podczas gdy on był chowany zawsze na zewnątrz (jedynie zimę przesypiał na strychu). Przeprowadzony do domku jednorodzinnego, kot zaczął chudnąć i marnieć w oczach.

Kot także przeżywa lęk separacyjny - nie zawsze po rozstaniu z właścicielem

Za radą weterynarza, nie puszczaliśmy go do ogrodu - miały minąć 2-3 miesiące, nim się przyzwyczai do nowego miejsca. Dzikus siadywał na parapecie, patrząc w okno, tęsknie w dal. Nawet babcia nie miała na niego wpływu, a to ona rozumiała go najlepiej. Któregoś dnia kot uciekł, ktoś zostawił okno czy balkon otwarte. Dzisiaj wyobrażam to sobie w taki sposób, że to babcia sama otwiera mu drzwi i zwraca mu wolność.

Nowi właściciele domku z ogrodem na Biedaszkowie któregoś dnia bardzo się zdziwili. Zlikwidowali hodowlę kur, przeznaczając kurnik na miejsce do trzymanie narzędzi i rowerów, przebudowali go nieco, daszek zostawili. W jedno z tych cieplejszych wiosennych dni zobaczyli na daszku nieco wychudłego, szarego kota. Zachowywał się, jakby był tu od zawsze. Gdy dowiedzieli się od sąsiadów, że kot wabi się Dzikus i należy do starszej pani, która mieszkała tu wcześniej, rozbrzmiały telefony.

Ale babcia była nieugięta - skoro wrócił tam, na Biedaszkowo, to znaczy, że ziemia więcej dla niego znaczy niż cokolwiek innego. Wiedziała, że nie wolno walczyć z naturą na siłę i nawet nie było jej przykro z tego powodu. Przez wiele lat nie mogłam zrozumieć, czemu nie żałowała utraty Dzikusa. Dopiero, gdy mi samej dane było pozostawić ziemię, na której wyrosłam, wtedy zrozumiałam ją najgłębiej. Dzisiaj, spacerując ulicą przy nieczynnym już lotnisku na Biedaszkowie, możesz zobaczyć niejednego szarego kota. To z pewnością potomek Dzikusa, który zawsze dbał o wyłączność względów wszystkich kotek w najbliższym otoczeniu.

Komentarze do wpisu (0)

Odkryj kolekcję Natural Soft Leather

dla Twojego pupila

sprawdź
do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl